N: Co mógłby Pan powiedzieć na temat swojej winiarni?  

T: Winnica została założona w 2015 roku. W tej chwili zajmuje około 1 ha, a na niej - 8 odmian szczepów winogron. Robimy z nich wino białe, czerwone i różowe. 

N: Jakie to są szczepy? 

T: Regent, Solaris, Cabernet Cortis, Hibernal, Seyval, Muscaris, Johanniter 

N: Czy Pańska winiarnia ma już na swoim koncie jakieś nagrody?  

T: Tak. Nasze wino wygrało 5 medali  w różnych konkursach organizowanych  w Zakopanem, Poznaniu, ale również  w Czechach. 

N: Co może Pan powiedzieć na temat swoich win? Które z nich jest najciekawsze? 

T: To wszystko kwestia smaku i gustu. Niektórym coś smakuje, innym nie. Na konkursach oceniają to fachowcy, sommelierzy, a oni nasze wina ocenili pozytywnie. Co prawda nie na złoty medal, ale możemy pochwalić się niedawno zdobytymi dwoma brązowymi, wcześniej srebrnymi, więc te wina są na poziomie europejskim czy nawet światowym.  

N: Czym chciałby się Pan pochwalić, jeżeli chodzi o wino, działalność? 

T: Robimy wszystko od podstaw, własnoręcznie, jest to w końcu manufaktura. Zaczynając od uprawy pola, dbanie o rośliny, a później tworzenie wina. Robimy wszystko sami, ja i moja żona. Dla nas to wielki sukces, ponieważ zaczynaliśmy wszystko w zasadzie od zera, nie mając pojęcia o produkcji wina. Kilka lat musiało minąć, a teraz udaje się nam robić wina na właśnie takim poziomie. Pierwszym naszym winem było wino owocowe z malin. Zaczęło się od soków, a później postanowiliśmy zrobić wino. Spotkaliśmy się z dobrymi opiniami wśród naszych najbliższych, potem zaczęliśmy wgłębiać się w temat winiarstwa. W międzyczasie pojechaliśmy na wycieczkę do Toskanii do Włoch. W 2013 roku postanowiliśmy posadzić 30 krzaczków winorośli, aby wszystkiego pomalutku się nauczyć i zobaczyć jak to wszystko funkcjonuje. Winogronowe wina również wyszły nam dobre, więc w 2015 roku dosadziliśmy większą ilość winorośli i tak to właśnie się zaczęło i tak to się toczy.  

N: Wspomniał Pan, że pierwsze z win, to były wina owocowe. Co Pan myśli na temat win stricte owocowych, gdyż wiele osób uznaje tylko wina gronowe? 

T: Ja akurat nie jestem zdania, że robi się wina tylko gronowe. Są one być może bardziej popularne, natomiast owocowe w Polsce również się robiło, robi i są one smaczne, o różnym charakterze, bo od słodkich po wytrawne. Jestem jak najbardziej pozytywnie nastawiony do win owocowych.  

N: Bardzo miło nam to słyszeć. Oprócz tego chciałabym zapytać, czy próbował Pan naszych win DiWine? 

T: Oczywiście, cały czas jestem na bieżąco z Waszymi winami. Marcin regularnie dba o to, żebym testował nowości. 

N: W takim razie, które jest dla Pana najciekawsze, najsmaczniejsze?  

T: Ostatnio piłem testowe wino jabłkowe i bardzo mocno mnie zaskoczyło. Naprawdę świetne wino. Z regularnej oferty wybieram zdecydowanie czarną porzeczkę półwytrawną. Porzeczka jest znakomitym owocem no i wino jest tego odzwierciedleniem.  

N: Ostatnie pytanie, dlaczego zdecydował się Pan na współpracę z DiWine? 

T: Ja ogólnie promuję wina, owocowe czy gronowe, sama promocja jest wielkim plusem. Niestety, w Polsce nie ma jeszcze takiej kultury picia wina, mam nadzieję, że to się zmieni. Mam świadomość, że jest to daleka droga, mozolna praca i cieszę się, że Marcin się tego podjął. Jest to ważne dla całej branży winiarskiej w Polsce.  

autor: Natalia Musiejczuk

Polska, kraj nad Wisłą, gdzie łany zboża i sady po horyzont. Dane wskazują, że Polska jest liderem

produkcji wielu owoców miękkich. Porzeczki, aronie, truskawki i jabłonie wybrały naszą Ziemię jako

swój dom. Europejczycy uważają, że kraj nad Wisłą rodzi najzdrowsze owoce w Europie i bardzo

doceniają ich smak. Mniej ten smak przez lata doceniali Polacy. Społeczeństwo bardzo szybko

rozwijające się, zapatrzone na „magiczny zachód” do którego zawsze było nam tak daleko, wybierało

pomarańcze i banany. To oznaka luksusu owoców, które jeszcze 30 lat temu kojarzyły się z zapachem

Świąt Bożego Narodzenia, bo tylko wtedy można było sobie na te owoce pozwolić. Dziś na szczęście

młode pokolenia Polaków nie są skażone niedowartościowaniem. To Polacy Europejczycy, otwarci na

Świat i doceniający to co powstaje w regionie. Dbają o ekologię i wiedzą, że każdy z nas powinien

spożywać produkty powstające w miejscu, skąd pochodzimy. To szansa dla zapomnianych i nadal

zdrowych polskich owoców. Niestety, lata zaniedbań i zachwyt atrakcyjnością zachodu spowodował,

że nie zbudowaliśmy marki produktów z naszych owoców. Mamy dżemy, mamy soki, ale nie mamy

prestiżowych produktów, takich jak włoskie prosecco. Na szczęście mamy tradycję, na której możemy

się wzorować. Sto lat temu, w dwudziestoleciu międzywojennym, Polska słynęła z win owocowych.

Były popularne w Europie, Azji i Stanach Zjednoczonych. Dziś budujemy ten sektor na nowo.

Powstaje coraz więcej Manufaktur Win Owocowych i jedną z nich jest DiWine Manufaktura Wina.

Marka, którą budujemy od 2020 roku promuje aktywnie pomysł powrotu do tradycji polskich win

owocowych oraz lokalnej produkcji. Wina porzeczkowe, jagodowe i w niedługiej przyszłości aroniowe,

jabłkowe i agrestowe to szansa dla naszych owoców. Zamiast marnować się na krzewach i drzewach,

będą dawały nam radość w aromatycznym winie. Wiele wskazuje na to, że może to być ponownie

świetny produkt eksportowy. Europejczycy produkują wina owocowe i zdecydowanie szukają smaków

owoców w alkoholowym wydaniu. Wystarczy spojrzeć na rynek smakowych alkoholi mocnych i rynek

piwa. Warto nadmienić,żew Polsce najwięcej pije się piwa, a w Europie wina, więc kierunek jest jeden.

Dziś stoimy przed wielką szansą zbudowania marki produktów, które pokocha Europa, produktów,

które będą promowały polskie owoce w Świecie. Polskie owoce wracają na należne im miejsce,

zaczyna się owocowa rewolucja!

Zróbmy to mądrze, dobrze i razem.

Marcin Bańcerowski, właściciel DiWine

Cześć!
Nazywam się Natalia Musiejczuk i niedawno rozpoczęłam współpracę z marką DiWine.
Powodów jest kilka. Mój tata prowadzi swoje gospodarstwo rolne, jest m.in. producentem
owoców miękkich - w tym porzeczki, z której niebawem powstanie wyjątkowe wino DiWine.
Poza tym, marzyłam o rodzinnym biznesie, o stworzeniu czegoś lokalnego i zgodnego z
moimi przekonaniami. Stworzenie takiego produktu ze swoich owoców to piękna sprawa i
cieszę się, że mogę być częścią takiego projektu.

RODZINNE GOSPODARSTWO

Nasze gospodarstwo ma już prawie 100 lat! Mieści się ono niedaleko miejscowości Mordy w
okolicy Siedlec. Jego założycielem był mój pradziadek Ksawery Musiejczuk. Znaczną część
ziemi wchodzącej w skład gospodarstwa, kupił on od dziedzica Henryka Przewłockiego w
latach 30 XX w. Jest to przepiękne miejsce, położone na skraju lasu, z dala od hałasu, zgiełku
i dużych ośrodków przemysłowych. Mój dziadek, jako jeden z pierwszych rolników w
okolicy, założył plantacje porzeczki na naszym terenie, było to w latach 90, a trwa to po dziś
dzień.

DOŚWIADCZENIE

Doświadczenie, które nasza rodzina zdobyła przez te wszystkie lata, pozwala na
wyprodukowanie owoców bardzo dobrej jakości. Jest wiele czynników, które mają na to
ogromny wpływ:
woda
Pod tym hasłem kryje się nawodnienie, w tym deszcze. Nie mogą być one ani zbyt
intensywne, ani zbyt rzadkie. Przekroczenie granicy w obie strony może skutkować
zniszczeniem sadzonki bądź owocu. Niestety, nie mamy wpływu na pogodę i konieczne było
opracowanie różnych systemów, które zabezpieczą plantację. Zbyt ulewnym deszczom
zapobiegamy poprzez odprowadzanie nadmiaru wody poprzez system melioracji i drenacji, a
w razie suszy używamy systemu nawodniającego.
słońce

Nasłonecznienie ma wpływ na wzrost rośliny oraz owoców, dlatego plantacja powinna być w
miejscu, gdzie dostęp do słońca nie jest ograniczony.
gleba
Każda odmiana porzeczki ma inne wymagania co do gleby, na której będzie uprawiana.
Zadaniem rolnika jest umiejętne dopasowanie odmiany względem gleby, aby rosła ona jak
najlepiej.
pielęgnacja
Jakość owoców to również zasługa pielęgnacji. Aby pielęgnacja była skuteczna, należy wziąć
pod uwagę wszystkie wyżej wymienione czynniki i dopasować pod to potrzebne środki
ochrony roślin i działania takie jak np. cięcie krzewów. Po zbiorach praca przy plantacji nie
kończy się, wykonuje się resztę potrzebnych zabiegów, które zabezpieczają ją na przyszły
sezon. Jest to m.in. jesienno-zimowe cięcie krzewów, które ma na celu pobudzić wzrost
pędów, które będą owocowały w przyszłych latach. Wycina się również nieowocujące i chore
części krzewów. Każdy sezon czymś się od siebie różni, dlatego OBSERWACJA to
nieodłączny element prowadzenia plantacji.

Oprócz tych wszystkich czynników jest jeszcze coś,
bez czego ta praca nie miałaby sensu.
Trzeba w to włożyć całe swoje serce i być wytrwałym,
ponieważ droga do celu bywa długa, kręta i ciężka.

ROZWÓJ

Chciałabym, aby lata pracy mojej rodziny przerodziły się w coś więcej niż produkcja
owoców. Od najmłodszych lat obserwuję i pomagam w gospodarstwie. Widzę, ile wysiłku i
czasu potrzeba, aby coś stworzyć. Niestety, bywały też gorsze momenty, kiedy to z racji na
cenę owocu lub małą możliwość skupu, nie opłacało się wyjeżdżać kombajnem do zbioru…
A przecież cały rok pracowało się i na to czekało. Od dłuższego czasu myślałam w jaki
sposób mogę pomóc i temu zaradzić. Miałam marzenie o rodzinnym biznesie, zgodnym z
moimi przekonaniami, gdzie będę mogła podzielić się owocem naszej pracy z większą ilością
osób.

WINO Z PORZECZEK

Wino z porzeczek gości na naszych rodzinnych stołach od wielu lat. W swojej kolekcji win
posiadam również kilka butelek z 2007 roku, które mój tata stworzył z myślą o moich 18
urodzinach i weselu. Patrząc na nie, pojawiła się myśl, a może by tak założyć winiarnię?
Pomysł wydawał się bardzo odległy. Mam 23 lata, studiuję i jeszcze niedawno wydawało mi
się, że nie ma szans na stworzenie czegoś takiego, aż do momentu, kiedy to na naszej drodze
pojawili się założyciele firmy DiWine – Marcin i Beata, którzy zaproponowali nam
współpracę. Odpowiedź była prosta – wchodzimy w to!

Pierwsze zbiory czerwonej porzeczki z okolicy Mordów w tym roku mają swoją premierę w
postaci półwytrawnego i półsłodkiego wina DiWine! To jeszcze nie wszystko. W przyszłości
chciałabym stworzyć winiarnię DiWine właśnie w Mordach. Tutaj, gdzie mieszkam.

Nazywam się Natalia Musiejczuk i właśnie zaczęłam spełniać swoje marzenia! Do zobaczenia 🙂

Jest październik 2021. Jestem w Oxfordzie. Prowadzę tu wygodne życie bez zbędnych komplikacji. Właściwie, jest tak dobrze, że aż trochę nudno. I nagle dostaję wiadomość od mojej przyjaciółki - mamy przesyłkę z Polski, z winami owocowymi DiWine! To zabrzmiało jak coś wyjątkowego, więc szybko umówiłyśmy się na degustację. I tu pełen szacunek dla producenta, wino okazało się cudownie pyszne. Kilka rodzajów, każdy inny, każdy boski w swoim smaku. Wino z czarnej  i czerwonej porzeczki, wino z jagody kamczackiej, wino z wiśni i z dzikiej róży urzekły nas. Obie zakochałyśmy się w winach DiWine! Ale zanim opowiem jak doszło do tego, że obie zostałyśmy inwestorkami DiWine, przenieśmy się na chwilę do słonecznej Kambodży. Tam, podczas wyprawy głodówkowej, mającej na celu oczyszczenie organizmu, poznałam Marcina Bańcerowskiego – przedsiębiorcę z Warszawy. Pamiętam do dziś, rozmawialiśmy o biznesie w pięknym otoczeniu tropikalnej wyspy Koh Rong. Wtedy jeszcze nie przypuszczałam, że nasze drogi skrzyżują się ponownie.  Minął rok i oto otrzymuję od Marcina wiadomość mailową o nowym projekcie z propozycją inwestycyjną. Już sam temat win owocowych bardzo mnie zainteresował. Byłam ciekawa szczegółów, więc zadzwoniłam do niego. Rozmowa pochłonęła mnie całkowicie, a moja wyobraźnia zawiodła mnie do lat młodzieńczych, kiedy to mój tata sam robił wino naturalne z owoców z naszej działki. Poczułam, że to jest temat dla mnie! Z charakteru jestem rozważna, szczególnie jeśli chodzi o finanse, jednak w tej sytuacji nie zastanawiałam się zbyt długo. Postanowiłam dołączyć do projektu. Powiedziałam też o tym mojej przyjaciółce Alicji. W konsekwencji obie zainwestowałyśmy w Manufakturę Win Owocowych DiWine.  Projekt był spójny i wielopoziomowy. Był czymś więcej niż tylko „Winem Klasy Premium". Zawierał w sobie cudowną ideę odbudowania tradycji polskich win owocowych z okresu międzywojennego. Nie zdawałam sobie sprawy, że polskie wina były wtedy tak popularne. Tak bardzo, że 52% spożycia wina w 1929 roku stanowiły wina owocowe i miody pitne. Wiodącym producentem był zakład w Kruszwicy, którego właścicielem był pan Henryk Makowski. Będąc miłośnikiem wina owocowego w latach świetności produkował 1 mln. litrów wina rocznie. Szczególnym powodzeniem cieszyło się wino jabłeczne Złota Reneta z jabłka o tej nazwie. Jego popularność wychodziła poza granice Polski. Polskie wina owocowe gościły również na stołach arystokratycznej Europy i nie tylko. Czyż nie cudownie byłoby powrócić do tych czasów?  Szybko zorientowałam się, że jesteśmy w okresie renesansu polskich win owocowych, a ich sprzedaż sukcesywnie rośnie. To był przyczynek do tego, że razem z Alicją Szurek zdecydowałyśmy się na wprowadzenie marki DiWine na rynek angielski. Próbna partia win pojechała już do Polish Kitchen Restaurant w Oxfordzie, której Alicja jest właścicielką. Ku naszej uciesze zainteresowanie jest duże, a nasze wina z Polski smakują konsumentom pomimo znacznej ceny. Jest więc potencjał do rozwoju marki na terenie UK. I właśnie teraz pracujemy nad strategią wprowadzenia naszego wina owocowego do innych restauracji oraz sklepów w Anglii. Tym samym otwiera się przed nami nowa karta, nowych możliwości w Świecie DiWine! Krystyna Wojtkiewicz Jak zostałam inwestorem polskiej manufaktury wina DiWine? Jest październik 2021. Jestem w Oxfordzie. Prowadzę tu wygodne życie bez zbędnych komplikacji. Właściwie, jest tak dobrze, że aż trochę nudno. I nagle dostaję wiadomość od mojej przyjaciółki - mamy przesyłkę z Polski, z winami owocowymi DiWine! To zabrzmiało jak coś wyjątkowego, więc szybko umówiłyśmy się na degustację. I tu pełen szacunek dla producenta, wino okazało się cudownie pyszne. Kilka rodzajów, każdy inny, każdy boski w swoim smaku. Wino z czarnej  i czerwonej porzeczki, wino z jagody kamczackiej, wino z wiśni i z dzikiej róży urzekły nas. Obie zakochałyśmy się w winach DiWine! Ale zanim opowiem jak doszło do tego, że obie zostałyśmy inwestorkami DiWine, przenieśmy się na chwilę do słonecznej Kambodży. Tam, podczas wyprawy głodówkowej, mającej na celu oczyszczenie organizmu, poznałam Marcina Bańcerowskiego – przedsiębiorcę z Warszawy. Pamiętam do dziś, rozmawialiśmy o biznesie w pięknym otoczeniu tropikalnej wyspy Koh Rong. Wtedy jeszcze nie przypuszczałam, że nasze drogi skrzyżują się ponownie.  Minął rok i oto otrzymuję od Marcina wiadomość mailową o nowym projekcie z propozycją inwestycyjną. Już sam temat win owocowych bardzo mnie zainteresował. Byłam ciekawa szczegółów, więc zadzwoniłam do niego. Rozmowa pochłonęła mnie całkowicie, a moja wyobraźnia zawiodła mnie do lat młodzieńczych, kiedy to mój tata sam robił wino naturalne z owoców z naszej działki. Poczułam, że to jest temat dla mnie! Z charakteru jestem rozważna, szczególnie jeśli chodzi o finanse, jednak w tej sytuacji nie zastanawiałam się zbyt długo. Postanowiłam dołączyć do projektu. Powiedziałam też o tym mojej przyjaciółce Alicji. W konsekwencji obie zainwestowałyśmy w Manufakturę Win Owocowych DiWine.  Projekt był spójny i wielopoziomowy. Był czymś więcej niż tylko „Winem Klasy Premium". Zawierał w sobie cudowną ideę odbudowania tradycji polskich win owocowych z okresu międzywojennego. Nie zdawałam sobie sprawy, że polskie wina były wtedy tak popularne. Tak bardzo, że 52% spożycia wina w 1929 roku stanowiły wina owocowe i miody pitne. Wiodącym producentem był zakład w Kruszwicy, którego właścicielem był pan Henryk Makowski. Będąc miłośnikiem wina owocowego w latach świetności produkował 1 mln. litrów wina rocznie. Szczególnym powodzeniem cieszyło się wino jabłeczne Złota Reneta z jabłka o tej nazwie. Jego popularność wychodziła poza granice Polski. Polskie wina owocowe gościły również na stołach arystokratycznej Europy i nie tylko. Czyż nie cudownie byłoby powrócić do tych czasów?  Szybko zorientowałam się, że jesteśmy w okresie renesansu polskich win owocowych, a ich sprzedaż sukcesywnie rośnie. To był przyczynek do tego, że razem z Alicją Szurek zdecydowałyśmy się na wprowadzenie marki DiWine na rynek angielski. Próbna partia win pojechała już do Polish Kitchen Restaurant w Oxfordzie, której Alicja jest właścicielką. Ku naszej uciesze zainteresowanie jest duże, a nasze wina z Polski smakują konsumentom pomimo znacznej ceny. Jest więc potencjał do rozwoju marki na terenie UK. I właśnie teraz pracujemy nad strategią wprowadzenia naszego wina owocowego do innych restauracji oraz sklepów w Anglii. Tym samym otwiera się przed nami nowa karta, nowych możliwości w Świecie DiWine! Krystyna Wojtkiewicz

Polska to kraj północny, dlatego naturalnymi trunkami dla naszej szerokości geograficznej są wina owocowe i miody pitne. Mamy to w naszym DNA. Wyjątkowy rozkwit win owocowych i miodów pitnych przypada na 20-lecie międzywojenne. W 1929 roku Polacy spożywali 52% miodów pitnych i win owocowych w całej konsumpcji. Miłość do tworzenia win owocowych jest w krwiobiegu Polaków. Setki tysięcy a może nawet miliony z nas tworzą w zaciszach domowych wina owocowe i miody pitne. W tym miejscu chcę też uszanować winiarzy gronowych. Polskie winiarstwo gronowe ma się coraz lepiej. Powstają winiarnie, a polskie wina zdobywają uznanie w międzynarodowych konkursach. To cieszy i osobiście wspieram rozwój polskiego winiarstwa. Wiem też, że trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona. W tym miejscu zacytuję polskie znane przysłowie. Polacy nie gęsi i swój język mają. Parafrazując, Polacy nie farbowane lisy i swoje wino docenić potrafią. Tym artykułem chcę przekazać swoja wiedzę, jaką zebrałem od 2013 roku tworząc wina owocowe w domowym zaciszu. Swoją pasję realizuję teraz w budowanej marce  win owocowych DiWine. W 2020 roku rozpoczęliśmy produkcję na większą skalę, która wykracza poza granice domowego zacisza. Dołączył do nas technolog, jednak zasady i przepisy domowe są bardzo aktualne w produkcji DiWine.   

Zatem zwracam uwagę na rzeczy, które dla mnie są kluczowe w produkcji wina. 

Owoce – to one są sercem każdego wina. Wybieraj owoce, które są zdrowe i najlepiej, żebyś znał ich pochodzenie. Najlepsze owoce są w końcowej fazie dojrzewania. Dlatego warto je zbierać jak najpóźniej, kiedy mają najwięcej cukrów. 

Woda – to dla mnie był drugi pod względem ważności składnik wina. Dlatego za każdym razem wodę do wina gotujemy i studzimy. 

Cukier – składnik bardzo ważny, bo to on odpowiada za końcową ilość alkoholu oraz  ostateczny smak Twojego wina. Bardzo często skupiamy się na tym, żeby zakupić cukier jak najtaniej. Zwracam uwagę na to, że często cena jest powiązana z jakością, dlatego zalecam, żeby zawsze sprawdzić, dlaczego cena cukru jest promocyjna. Szczególnie jeżeli ta cena jest ceną w marketach lub dyskontach. Jeżeli chcesz mieć dobre wino, daj dobry wsad. 

Drożdże – to one odpowiadają za najważniejszy element tworzenia wina, czyli fermentację. Zalecam korzystanie ze specjalistycznych sklepów. Na pewno w Twojej okolicy jest taki. Na pewno też znajdziesz takie sklepy w internecie. Nie chcę tu polecać miejsc z których korzystam, pomimo, iż jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy. Dla  bardziej zaawansowanych winiarzy polecam sklepy, które dobiorą drożdże do owoców i oczekiwanych smaków. Odradzam korzystanie z tzw  „drożdży marketowych” 

Pożywka i enzymy – polecam dobieranie do drożdży.   

Przepisów jest wiele w internecie i przekazywanych w rodzinie. Wedle zasady, że najlepsze wino jest to, które nam smakuje, zalecam testować, testować i jeszcze raz testować.  To na co ja zwracałem uwagę, przekazuję poniżej. Woda i cukier na trzy!  

Pierwszy etap to maceracja w miazdze. Nasze owoce w  pojemnikach do maceracji odbywają pierwszy etap fermentacji. Rozdrobnione owoce zalewam gorącą wodą z cukrem. Po ostudzeniu zadajemy enzym pectolazy. To  wpływa na esencjonalność wina. Następnie zadajemy przygotowane drożdże i pożywkę .  
W zależności od owocu, maceracja trwa od 4-14 dni.  

Drugim etapem jest wyciskanie miazgi. Wyciśnięte wino przelewamy do balonów i dodajemy kolejną partię wody z cukrem (1/3). Następuje intensywna fermentacja. Gdy wino zaczyna zwalniać fermentację dodajemy kolejną partię syropu cukrowego (1/3). Ważne, żeby w tym etapie fermentacji nie przekroczyć temperatury 35 stopni celcjusza   i żeby temperatura była nie niższa niż 15 stopni celcjusza.  

Gdy wino przejdzie etap fermentacji burzliwej, wchodzi w fermentację cichą. W zależności od planowanej ilości alkoholu w nastawie, w terminie 1-3 miesięcy należy zrobić pierwszy zlew znad osadu. 

Fermentacja zostanie zatrzymana, jeżeli: 

- zabraknie cukru 

- temperatura będzie zbyt wysoka 

- poziom alkoholu „zabije” drożdże 

Wino będzie się filtrować grawitacyjnie podczas leżakowania. Dla bardziej zaawansowanych winiarzy zalecam pompy z filtrami. Na rynku są różne pod względem jakości i wydajności. Za cenę około 1500 zł można kupić pompę na domowy użytek.  

Jeżeli chcesz być pewnym, że wino nie wejdzie w ponowną fermentację, po dodaniu syropu cukrowego, wtedy należy zadać pirosiarczyn potasu. To ustabilizuje nastawy i zabezpieczy przed wtórną fermentacją  
w butelkach. 

Naszą winiarską podróż kończymy butelkowaniem i smakowaniem. To najprzyjemniejszy etap winiarskiego rzemiosła. Na zdrowie!  

Wino owocowe starszemu pokoleniu Polaków kojarzy się głównie z niskojakościowym trunkiem rodem z PRL-u. Z kolei tym, którzy mieli okazję spróbować domowego wyrobu wina owocowego, wino owocowe pozostanie w pamięci jako trunek serwowany przez dziadków, rodziców czy wujków na rodzinnym stole.  

Warto jednak zdać sobie sprawę z bardziej ciekawej historii polskich win owocowych, które zdobywały w swych latach świetności prestiżowe nagrody nie tylko w Polsce, ale również na arenie międzynarodowej. 

Pierwsze informacje o wytwarzaniu polskich win owocowych sięgają XIII wieku, ale złote czasy win owocowych przypadają na dwudziestolecie międzywojenne. Wtedy to powstały pierwsze duże wytwórnie win owocowych w Polsce, które rozwijały się bardzo prężnie, głównie z powodu ogromnych zasobów sadownictwa. To dzięki potężnym zasobom owocowego surowca jakimi były porzeczki, wiśnie, porzeczki, śliwki i jabłka, produkcja w 1929 sprawiła, że ponad 50% konsumowanych w Polsce win stanowiły wina owocowe i miody pitne. 

Warto tutaj wspomnieć o Kujawskiej Wytwórni Win w Kruszwicy. Została ona założona w 1920 przez Henryka Makowskiego. Jest to postać bardzo ciekawa i poświęcę na nią osobny wpis na blogu. Jakość wina owocowego z zakładu Pana Henryka Makowskiego zostały docenione w 1925 roku we Francji zdobywając Złoty Medal na Międzynarodowej Wystawie Handlowej w Paryżu. Znakomita opinia polskich win owocowych wpłynęła na rozwój eksportu m.in. do USA i Francji. Ekspansja została jednak brutalnie przerwana przez wybuch II wojny światowej. 

Po wojnie, nastąpił ponowny rozkwit branży winiarskiej. Spisano pierwszą ustawę winiarską w 1948 roku i ustanowiono organ kontrolujący prawidłowość norm produkcyjnych i jakości, którym był Zjednoczony Przemysł Owocowo-Warzywny. Dzięki tym działaniom polskie wina owocowe i miody pitne znowu zdobywały uznanie wśród zagranicznych odbiorców m. in. w Anglii, Stanach Zjednoczonych, Australii, Kanadzie czy nawet w Japonii. Niestety do czasu lat 70—tych… 

Pojawił się globalny problem z dostawą cukru, który był spowodowany nieurodzajem trzciny cukrowej na Kubie. Skutkiem był wzrost ceny cukru na świecie. Polska Ludowa oszczędzała, w sklepach obracano kartkami, ponieważ władze za dewizy wystawiały na sprzedaż wszystko łącznie z cukrem. W branży winiarskiej z powodu niedoboru surowca- cukru zaczęły się eksperymenty z ogólnodostępnym spiritusem. Naturalna fermentacja na bazie cukru została zastąpiona dolewaniem spiritusu, co zakrawa o pomstę do nieba. Powstawały pierwsze ,,jabole’’ między innymi ,,Patykiem Pisane’’ i rynek pseudo-wina rozkwitł. Skala produkcji rosła, a w 1976 roku wprowadzono nakaz pełnej alkoholizacji i wtedy produkcja pobiła rekord.  

Porównujemy wyniki: w 1950 r. – 22 mln. litrów i w 1976 r.- 283 mln litrów napoju. Doświadczony winiarz znając obecne standardy i procedury tworzenia wina owocowego, z pewnością nie nazwałby PRL-owskich trunków winem. W owym czasie przyczyną spadku jakości były również owoce, które również nie były już tak wysokogatunkowe jak w dwudziestoleciu międzywojennym. 

Współcześnie wino owocowe wraca do łask po klątwie czasów PRL-u. Młode pokolenia Polaków nigdy nie spróbowało pseudo-win, dlatego ich opinia nie jest naruszona naleciałościami z przeszłości. Młodzi Polacy chętnie sięgają po wina owocowe, bo są to nowinki na polskim rynku zdominowanym przez import win gronowych. Dzisiaj nie dolewa się już spiritusu do miąższu owocowego. Obecna technologia i powrót do staropolskich receptur winiarskich to siła branży. DiWine- Polskie Wina Owocowe to nowopowstała polska winiarnia, która pragnie przywrócić świetność z dwudziestolecia międzywojennego i ustanowić renesans polskich win owocowych w Polsce i na świecie.  

Autor: Beata Iwańczyk 

Czy pamiętasz, kiedy Twój dziadek poczęstował Cię po raz pierwszy winem owocowym? Zapewne mile wspominasz walory smakowe wina z wiśni, porzeczek czy agrestu, ale czy zdajesz sobie sprawę jak wielką skarbnicą witamin i minerałów są nasze polskie owoce? Warto połączyć przyjemne z pożytecznym i spożywać jak największą ilość polskich owoców pod każdą postacią. Porzeczki, agrest, wiśnie, czereśnie, śliwki, jabłka, gruszki są najlepiej przyswajalnym źródłem mikro- i makroelementów niezbędnych naszym organizmom ze środkowoeuropejskim pochodzeniem, ponieważ występują one w naszym środowisku od tysięcy lat. Czerpmy to co najlepsze z darów polskiej natury. Poniżej przedstawiam treść postu na Facebooku profilu Salaterka.pl: 

Jedną z największych zalet owoców jest to, że zawierają bardzo dużo przeciwutleniaczy, które chronią nas, m.in. przed chorobami cywilizacyjnymi. Poniżej owoce, które robią to najlepiej: 

Zapamiętajmy tą tabelkę dla naszego zdrowia i urody. Jeśli jak najdłużej pragniemy zachować wigor i urodę to delektujmy się świeżymi owocami, winem owocowym, konfiturami, czy kompotami. Na pewno Twój organizm odwdzięczy Ci się wspaniałą kondycją i dobrym samopoczuciem.  

Autor: Beata Iwańczyk 

„Boski to nektar - ba, lepszy od miodu, O każdej porze puchar chylić radzę. Chłodzący w upał - grzejący w czas chłodu, I w przytomności zachowa Twe władze” takie urokliwe wersy sławiły produkty przedwojennej winiarni Henryka Makowskiego.

Henryk Makowski był liderem rozwoju polskiego winiarstwa owocowego w dwudziestoleciu międzywojennym. Dzięki jego zaangażowaniu i pracy, Polacy pokochali wina owocowe do tego stopnia, że w 1929 roku 52% spożycia win w Polsce, to wina owocowe i miody pitne. Tak duża konsumpcja stwarzała potrzebę produkcyjną, której głównym składnikiem były polskie owoce.

Dziś jest 2022 rok, sto lat od opisanej historii Pana Henryka. Polskie owoce wielokrotnie marnują się na drzewach i krzewach. Porzeczki, wiśnie, jabłka, aronie zostają tam gdzie się zrodziły. Marnują się, ponieważ rolnicy nie zbierają ich, bo nie opłaca się. Rynek dziś regulują globalni odbiorcy, którzy popytem lub jego brakiem potrafią wprowadzić owoc na wyżyny cenowe, jak również osunąć go 
w niebyt. Częściej spotykamy tą drugą sytuację. Żeby było ciekawiej, sytuacja faluje, więc jak rolnicy już wytną uprawy, bo cena owocu jest poniżej kosztów, to cena naturalnie szybuje w górę. Czy ta sytuacja jest już wpisana na zawsze w produkcję rolną?

Znany astrofizyk Albert Einstein kiedyś powiedział: „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Sentencja inspiruje nas do przemyśleń. Czy zawsze będziemy zależni od globalnych graczy? Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie stan idealny, gdy polskie owoce są zawsze przetworzone i znajdują nabywcę, a rolnicy produkują w wieloletniej perspektywie? A może wino z porzeczki jest naszym narodowym trunkiem i zdobywa międzynarodowe nagrody, tak jak w 1925 roku?

Skoro każdy może marzyć, to o moim marzeniu napiszę też ja. Widzę Polskę, gdzie polscy rolnicy budują lokalne winiarnie, w których przetwarzają owoce swoje i sąsiadów. Przy lokalnej winiarni jest WinoSytnia. To miejsce gdzie można spożywać wino wyprodukowane w winiarni, a może lepiej brzmi… w Manufakturze. Tak jak to jest w Francji, Włoszech czy Hiszpanii. Wino jest smaczne i zdrowe, bo stworzone z polskich owoców najwyższej jakości. To wino piją sąsiedzi, a lokalne firmy i samorządy darują je w prezencie swoim kontrahentom. Wino owocowe króluje na stołach podczas rodzinnych przyjęć. Celebrujemy razem z nim urodziny, imieniny, rocznice i święta. Do wina brakuje nam tylko … dobrego jedzenia! Zatem Manufaktura i WinoSytnia są katalizatorem rozwoju współpracy sąsiedzkiej. Lokalne wyroby pojawiają się w menu WinoSytni. Czy to już koniec? Nie to dopiero początek! Powstaje szlak Polskich Manufaktur Win Owocowych. Rozwija się lokalna turystyka! 

Czy to jest możliwe? Czy jest możliwa Polska, gdzie ludzie współpracują ze sobą, uśmiechają się 
i spędzają czas przy rozmowach i dobrym winie?

Czy wino owocowe, to wino? Często spotykam się z takim pytaniem, które dodatkowo wydaje opinię, że wino jest tylko z winogron. Najczęściej wtedy przytaczam wiedzę słowotwórczą i pochodzenie słowa wino. Otóż wbrew popularnej opinii, że słowo wino pochodzi od słowo winogrono, nauka wskazuje tu inne źródło. Otóż słowo wino pochodzi o prastarego słowa „vena” i oznacza odurzający sok z nieznanej rośliny. Ludy południowe tworzyły wino z owoców winogrona, natomiast ludy północy z miodu 
i rodzimych owoców.

Sama produkcja wina gronowego, wina owocowego i miodów pitnych niewiele się od siebie różni. 
W każdym z tych procesów następuje fermentacja przy użyciu drożdży, podczas której zawarty cukier zostaje zamieniony na alkohol. W przypadku win owocowych, tych z porzeczki, wiśni, aronii czy jagody kamczackiej należy dodać syrop cukrowy. Zawartość wody i cukru w dodawanym syropie cukrowym jest zależna od ilości cukru w fermentowanym owocu oraz od ich kwasowości. W przypadku miodów pitnych do produkcji dolewa się wodę lub sok owocowy, jeżeli chcemy mieć miód pitny owocowy.

Jak zatem wygląda produkcja w naszej manufakturze? Zaczynamy od tego, że owoc przyjeżdża prosto z pola do naszego zakładu. Wtedy zapach porzeczki, wiśni czy jagody kamczackiej jest w całym zakładzie. Robiliśmy też testy na owocach mrożonych i okazuje się, że efekt otrzymujemy taki sam. Warto tu nadmienić, że takie owoce jak dzika róża, aronia warto przemrozić nawet jak mamy je świeże. Następnie owoce są poddawane myciu i trafiają do miażdżenia. Dzięki temu oddają więcej swoich bogatych aromatów. Miazga w pojemnikach do maceracji wraz z pierwszą częścią syropu cukrowego zaczyna swoją fermentację. Na tym etapie dodajemy dopasowane drożdże 
i pożywkę. W zależności od owocu maceracja trwa od 7 do 21 dni. Po tym etapie moszcz winny jest wyciskany i trafia do zbiorników fermentacyjnych. Uzupełniamy nastawy syropem cukrowym i dajemy czas na fermentacje. Po dwóch miesiącach fermentacja ustaje i wino jest zlewane znad osadu. Zlewy znad osadu robimy 2 razy i filtrujemy wino. Następnie trafia ono do leżakowania, gdzie spędzi minimum 6 miesięcy. 

Czy wino im starsze tym lepsze? To kolejne pytanie, które często otrzymujemy. Otóż tylko 5% win, to wina które posiadają tzw. wartość starzenia. Wino najlepiej spożywać w okresie 1-3 lata od produkcji. Wina owocowe mogą leżakować, w szczególności wina ciemne: to z czarnej porzeczki, z jagody kamczackiej lub wiśni.I pytanie najważniejsze. Które wino jest najlepsze? Tu odpowiedź jest tak stara jak wino, najlepsze wino jest to, które Tobie smakuje!