Wina owocowe jako szansa dla polskiego społeczeństwa

„Boski to nektar - ba, lepszy od miodu, O każdej porze puchar chylić radzę. Chłodzący w upał - grzejący w czas chłodu, I w przytomności zachowa Twe władze” takie urokliwe wersy sławiły produkty przedwojennej winiarni Henryka Makowskiego.

Henryk Makowski był liderem rozwoju polskiego winiarstwa owocowego w dwudziestoleciu międzywojennym. Dzięki jego zaangażowaniu i pracy, Polacy pokochali wina owocowe do tego stopnia, że w 1929 roku 52% spożycia win w Polsce, to wina owocowe i miody pitne. Tak duża konsumpcja stwarzała potrzebę produkcyjną, której głównym składnikiem były polskie owoce.

Dziś jest 2022 rok, sto lat od opisanej historii Pana Henryka. Polskie owoce wielokrotnie marnują się na drzewach i krzewach. Porzeczki, wiśnie, jabłka, aronie zostają tam gdzie się zrodziły. Marnują się, ponieważ rolnicy nie zbierają ich, bo nie opłaca się. Rynek dziś regulują globalni odbiorcy, którzy popytem lub jego brakiem potrafią wprowadzić owoc na wyżyny cenowe, jak również osunąć go 
w niebyt. Częściej spotykamy tą drugą sytuację. Żeby było ciekawiej, sytuacja faluje, więc jak rolnicy już wytną uprawy, bo cena owocu jest poniżej kosztów, to cena naturalnie szybuje w górę. Czy ta sytuacja jest już wpisana na zawsze w produkcję rolną?

Znany astrofizyk Albert Einstein kiedyś powiedział: „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Sentencja inspiruje nas do przemyśleń. Czy zawsze będziemy zależni od globalnych graczy? Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie stan idealny, gdy polskie owoce są zawsze przetworzone i znajdują nabywcę, a rolnicy produkują w wieloletniej perspektywie? A może wino z porzeczki jest naszym narodowym trunkiem i zdobywa międzynarodowe nagrody, tak jak w 1925 roku?

Skoro każdy może marzyć, to o moim marzeniu napiszę też ja. Widzę Polskę, gdzie polscy rolnicy budują lokalne winiarnie, w których przetwarzają owoce swoje i sąsiadów. Przy lokalnej winiarni jest WinoSytnia. To miejsce gdzie można spożywać wino wyprodukowane w winiarni, a może lepiej brzmi… w Manufakturze. Tak jak to jest w Francji, Włoszech czy Hiszpanii. Wino jest smaczne i zdrowe, bo stworzone z polskich owoców najwyższej jakości. To wino piją sąsiedzi, a lokalne firmy i samorządy darują je w prezencie swoim kontrahentom. Wino owocowe króluje na stołach podczas rodzinnych przyjęć. Celebrujemy razem z nim urodziny, imieniny, rocznice i święta. Do wina brakuje nam tylko … dobrego jedzenia! Zatem Manufaktura i WinoSytnia są katalizatorem rozwoju współpracy sąsiedzkiej. Lokalne wyroby pojawiają się w menu WinoSytni. Czy to już koniec? Nie to dopiero początek! Powstaje szlak Polskich Manufaktur Win Owocowych. Rozwija się lokalna turystyka! 

Czy to jest możliwe? Czy jest możliwa Polska, gdzie ludzie współpracują ze sobą, uśmiechają się 
i spędzają czas przy rozmowach i dobrym winie?

Autor wpisu
Beata Iwańczyk-Bańcerowska